piątek, 28 grudnia 2012

Święta, święta....

I po świętach. Nie powiem, obawiałam się jak to będzie. Tego, że wszyscy będą obcy, będą mówić do mnie w obcym języku i ogólnie wszystko będzie obce od potraw świątecznych po zwyczaje zachowania itp. I co? Nie było czego się bać! Święta bardzo, bardzo mi się podobały. Mogę nawet powiedzieć, że się cieszę iż zostałam na święta w Irlandii. Wiadomo tęsknie za domem, nawet łezka mi się w oku zakręciła jak zjechała się rodzina, a ja widziałam ich wszystkich wesołych, uśmiechniętych... Wtedy żal mi się zrobiło, że nie jestem ze swoją rodziną ale tylko przez chwilę. Pomyślałam sobie, że więcej już mi się nie trafi okazja, żeby spędzić święta po irlandzku :).

Choinka w domu moich hostów :)
Zacznę może od tego, że rodzina moich Hostów to bardzo sympatyczni i uprzejmi ludzie. Na początku poznałam siostrę mojej hostki. Bardzo fajna babka :) Wypytywała się mnie o różne rzeczy, miło mi się z nią rozmawiało i nie miałam większych problemów żeby ją zrozumieć, co mnie cieszy najbardziej. Poznałam także tatę od hostki oraz jej brata i jego rodzinę. Żonę oraz trzy córki i syna. Dziewczyny też fajne, jedna z nich też trochę ze mną rozmawiała, bardzo miła i uśmiechnięta dziewczyna :)

Jeśli chodzi o jedzenie to nie odczułam  żeby brakowało mi barszczu z uszkami czy karpia. Nie powiem, zjadłabym ale potrawy przyrządzone przez moją hostkę i jej siostrę wynagrodziły mi brak tradycyjnych, polskich dań :) 24 grudnia gdy w Polsce wszyscy zasiadają do uroczystej wigilii Irlandczycy także odprawiają kolację ale nie jest on obchodzona tak uroczyście jak w Polsce. Irlandczycy nie dzielą się opłatkiem a prezenty odpakowują w pierwszy dzień świąt po śniadaniu. Jednak są pewne wyjątki jak moja host rodzinka :) Oni otwierają 24 grudnia, po kolacji. Czyli jak my w Polsce :). Jeśli zaś chodzi o jedzenie to na kolację podano chleb podgrzany w piekarniku a na to podpiekany w piekarniku szpinak z pieczarkami, cebulą i hmm... no nie pamiętam co tam jeszcze było :). Do tego pomidory koktajlowe z nadzieniem, gotowaną szynkę, a także coś innego czego też nie pamiętam (No cóż, pamięć mam dobrą aczkolwiek krótką :). Na deser ciasto ze śliwkami i lodami :) Bardzo smakowały mi także ciasteczka zrobiona przez moją hostką a także inne zrobione przez jej siostrę. Niestety zdjęć nie mam, szkoda. Tak czy siak poproszę hostkę o przepisy na te ciasteczka .

W pierwszy dzień świąt odbywa się uroczysty obiad. Składa się on z indyka, szynki goowanej, ziemniaków, warzyw. Na deser pudding z lodami i bitą śmietaną. Eh, żałuję, że nie robiłam zdjęć i nie pamiętam wszystkich nazw tych potraw.

W drugi dzień świąt moja host rodzinka pojechała w odwiedziny do brata od hostki a ja wybrałam się do miasta, kupiłam sobie spodnie i bluzkę. I nową szczotkę do włosów. A co! Na święta :) I tak te święta przeleciały, teraz czekam na sylwestra...planów nie mam, szlafrok czeka jak co. Może się jednak coś zmieni i nie spędzę sylwestra samotnie, w szlafroku przed kompem? :)



sobota, 24 listopada 2012

uwielbiam...

Przy okrągłym stole

 Julian Tuwim
 
 
      A może byśmy tak, jedyna,
      Wpadli na dzień do Tomaszowa?
      Może tam jeszcze zmierzchem złotym
      Ta sama cisza trwa wrześniowa...
       W tym białym domu, w tym pokoju,
      Gdzie cudze meble postawiono,
      Musimy skończyć naszą dawną
      Rozmowę smutnie nie skończoną.
       
      Do dzisiaj przy okrągłym stole
      Siedzimy martwo jak zaklęci!
      Kto odczaruje nas? Kto wyrwie
      Z niebłaganej niepamięci?
       
      Jeszcze mi ciągle z jasnych oczu
      Spływa do warg kropelka słona,
      A ty mi nic nie odpowiadasz
      I jesz zielone winogrona.
       
      Jeszcze ci wciąż spojrzeniem śpiewam:
      "Du holde Kunst"... i serce pęka!
      I muszę jechać... więc mnie żegnasz,
      Lecz nie drży w dłoni mej twa ręka.
       
      I wyjechałem, zostawiłem,
      Jek sen urwała się rozmowa,
      Błogosławiłem, przeklinałem:
      "Du holde Kunst! Więc tak? Bez słowa?"
       
      Ten biały dom, ten pokój martwy
      Do dziś się dziwi, nie rozumie...
      Wstawili ludzie cudze meble
      I wychodzili stąd w zadumie...
       
      A przecież wszystko - tam zostało!
      Nawet ta cisza trwa wrześniowa...
      Więc może byśmy tak najmilsza,
      Wpadli na dzień do Tomaszowa?...




piątek, 23 listopada 2012

Pieczemy ciasteczka :)

Dziś, korzystając z tego, że Hostów nie było ( nie czuję się jeszcze na tyle swobodnie przy nich żeby robić co chcę :p ) zrobiłam z LM ciasteczka z smarties. Mała bardzo chętnie mi pomagała  ( w jedzeniu samych smarties  też :) ale najważniejsze, że ciasteczka jej smakowały :). Chyba muszę z nią to częściej praktykować :)




Przepis wzięłam ze strony http://www.malacukierenka.pl/szybkie-wesole-ciasteczka.html . Piekłam je trochę dłużej niż jest podane w przepisie i smarties trochę wyblakły ale są dobre. Przepis wędruję w moim zeszycie :)

czwartek, 22 listopada 2012

co za deszczowy dzień....

Pogoda zmienia się tutaj z dnia na dzień. Wczoraj było tak pięknie i słonecznie, że jak poszłam z dzieciakami na dwór to do domu mi się  nie chciało wracać.A dziś...zacznę od tego, że dosłownie całą noc lało, burza i  bardzo silny wiatr. Teraz nie lepiej, wciąż pada. Dziś mam wolne, mam angielski...jak wstałam i zobaczyłam co się dzieje za oknem to jaka była moja pierwsza myśl? Tak, nie idę! Przecież zanim tam dojdę (ponad godzinę na piechotkę) to będzie ze mnie kapało. Jednak myśl, że mam cały dzień siedzieć w domu, rozmyślać i wspominać bardzo szybko sprawiła, że zmieniłam zdanie ;-). Zresztą obiecywałam sobie tyle razy, że będę konsekwentna, że jak coś zacznę to to skończę! Tydzień temu angielski był odwołany bo nauczyciel chory i co, zaś odwoływać? To się trochę mija z celem, w końcu po to szukałam kogoś, żeby się czegoś nauczyć a nie uciekać przed tym przy pierwszej lepszej okazji.



 Ostatnio dużo myślę o tym co będę robić po tym wszystkim...Mam na myśli to jak skończę to całe Au pair. Tutaj zamierzam być do czerwca,  potem chcę jechać na rok do Stanów. I tak się zastanawiam co będę robić po powrocie do Polski. Wiem, że to dopiero za 2 lata prawie ale..wiadomo. Do CV będę  mogła wpisać tylko opieka nad dziećmi....plusem jest to, że mój angielski będzie lepszy i w Stanach będę mogła się uczyć w jakieś szkole, więc zawsze to jakieś pocieszenie ;-) Już myślałam, że może uda mi się zatrudnić jako niania w jakiejś agencji, w agencji dlatego, że nie chcę całe życie pracować " na czarno" :). Oczywiście jest też opcja, żeby starać się zostać w Stanach czy tutaj na stałe ale to chyba nie dla mnie. Już o tym myślałam i na dzień dzisiejszy nie mogłabym, jestem za bardzo przywiązana do wszystkiego co zostawiłam w Polsce. Ale kto wie co się wydarzy za miesiąc, dwa, rok...wiadomo jakie jest życie.




piątek, 16 listopada 2012

Ogromna i okropna była ta mysz!

Dziś piątek, a w piątek jest...balet! I dziś nie był zwykły balet, dziś rodzice mogli zostać na zajęciach i podziwiać swoje pociechy. No więc ja zostałam z Rose a host dołączył chwilę później. Wszystko przebiegało dobrze do czasu aż Pani nauczycielka nie wyskoczyło ze swoją niespodzianką a była nią....ogromna, okropna mysz! Tak mysz! tzn. nie prawdziwa mysz, kobieta w stroju baletnicy a na głowie miała....hmm to nie była maska, to była taka głowa nakładana, głowa myszy! Wszystko dlatego, że prima angelina czy jak jej tam leci, czyli mysz-baletnica jest jakby hmmm znakiem rozpoznawczym? Wizerunek tej myszy jest na każdej naklejce jakie dzieci dostają po każdych zajęciach. I o ile mała myszka na naklejce wygląda słodko to kobieta przebrana za mysz wyglądała ...dziwnie. Pół grupy na widok tej myszy w płacz i biegiem do rodziców. Wiadomo chcieli dobrze a wyszło jak wyszło. Ja się nie dziwię, jak dla mnie ta mysz nie wyglądała za specjalnie więc co miało sobie pomyśleć 2,5 letnie dziecko na widok myszy wielkości człowieka?

Udało mi się zrobić zdjęcie, Lily to ta dziewczynka z lewej strony z ciemnymi włosami .




A na dobranoc ulubiona piosenka dziewczynek przy której szaleją ;-)




czwartek, 15 listopada 2012

Tu i teraz.

No tak, w końcu się zmotywowałam i piszę notkę !! Jako, że dziś mam wolne, angielski odwołany (nauczyciel chory) to sobie pospałam. Cały dzień  w domu przesiedziałam, z chęcią poszłabym na miasto czy gdziekolwiek ale powiem szczerze, że ta odległość do centrum mnie zniechęca. Teraz już wiem, że jak będę szukać host rodzinki w Stanach to tylko w mieście bądź bardzo blisko miasta :)
I od przyszłego tygodnia zabieram się za rower, co będzie stał i się kurzył?


Korzystając z wolnego czasu wrzuciłam trochę zdjęć do sieci, w razie czego. Już się nie mogę doczekać jak po powrocie do Polski je wywołam i będę układać w albumie :-) Wyczesałam też kociaka, jak widać na zdjęciu był bardzo zadowolony :P Oprócz tego zrobiłam też foto mojego obecnego pokoju :P

Pokój mi się ogólnie podoba, jest dość przytulny. Jedynym minusem jest to, że nie ma małego stoliczka/biurka i jak chcę coś pisać czy się pouczyć angola to muszę to robić na kolanach co na dłuższą metę jest męczące... Ta szafka obok pufy jest tymczasowo, jest ona z innego pokoju. Był mały remont i mi ją  wrzucili do pokoju na chwilę....Próbowałam ją wykorzystać jako stolik ale nie da rady...
No i obiecuję sobie, że będę częściej pisać notki! Jest tyle rzeczy o których zawsze chcę napisać, tyle zdjęć to wklejenia....ale zawsze mi się nie chcę. A szkoda, bo jak już skończy się moje operowanie to fajnie będzie wejść na bloga, poczytać i powspominać :)

czwartek, 18 października 2012

Jak ten czas leci.....

Jestem w Irlandii już prawie trzy tygodnie. Zleciało mi to bardzo szybko ale gdzie tam do czerwca....Jak narazie jest dobrze, chociaż wiadomo wszystko ma swoje plusy jak i minusy. Minusem na pewno jest to, że mieszkam na farmie i do miasta mam prawie 1,20 h na piechotę. Mogę iść na autobus z tym, że do najbliższego przystanku mam jakieś 30-40 minut piechotą, potem jeszcze trzeba jechać autobusem. Dlatego z reguły idę już całą drogę na nogach. Plusem jest na pewno to, że hości są bardzo pomocni, mogę się zapytać o co chcę,jak potrzebuję to mnie przywożą z miasta.

W byciu au pair najbardziej podoba mi się to, że mogę zwiedzać nowe miejsca, poznawać nowych ludzi. Póki co udało mi się pojechać na wycieczkę do Dingle a także do Cobh, muzem Titanica. Widoki w Dingle piękne! W życiu nie pomyślałabym, że Irlandia może być aż tak piękna. Dużo, bardzo dużo zieleni. Sama droga do miasta może być przyjemna mając takie widoki przed sobą. A właśnie! w niedzielę jak będę szła do miasta zrobię parę zdjęć i tu wrzucę. Teraz pare zdjęć z wycieczki do Cobh :)

Muzeum Titanica




Cobh
oraz z Dingle....






Jeśli chodzi o dzieci ....jak to z dziećmi. Pierwszy tydzień był okropny pod tym względem. Mała ciągle mi ryczała, dosłownie o byle co. Wystarczyło, że się na coś nie zgodziłam a ona od razu w ryk, ale nie na chwilę...oj nie! To mogła trwać bardzo długo, zazwyczaj aż nie wypatrzyła ojca czy mamy i do nich nie poleciała z płaczem. Pierwszy raz widziałam takie spazmy u dziecka, dziwne tym bardziej dla mnie dlatego, że nie płakała dlatego, że stało się coś strasznego ale o byle co. Po pierwszym tygodniu, gdy mała znowu ryczała (już nie pamiętam o co...) hostka się wkurzyła, gdy jej powiedziała, że ryczy o byle co. Powiedziała, że oczekuje poprawy i że jak była ich poprzednia au pair nie mieli takich problemów (kur wa, no! ). Dlaczego, sobie pomyślałam? Może dlatego, że ja nie pozwalam jej na wszystko bo uważam że jako dwulatka nie musi mieć wszystkiego co chce i nie wszystko się kręci wokół niej? Dalej tak uważam ale ja nie przyjechałam tutaj kogoś wychowywać ale opiekować się. Dlatego teraz robią tak jak hostka, czyli na większość rzeczy co chce to jej pozwalam. I wiecie co? Po trzech tygodniach widziałam już tyle sytuacji, że wiem że to nie jest moja wina jeśli chodzi o zachowanie małej. Bo potrafi tak się zachować w stosunku do mamy czy taty. Może przechodzi teraz taki okres, że ciągle się buntuje? Nie wiem, ale jest troszkę lepiej niż na początku. Teraz sama chce się ze mną bawić itp. co dla mnie jest miłym zaskoczeniem. Zoabczymy jak to będzie dalej....

poniedziałek, 1 października 2012

zielono mi :)

No więc, pierwszy dzień tradycyjnie. Czyli miałam ochotę się spakować i wracać do domu. Teraz jest już dobrze, mam nadzieję, że wszystko będzie ok. Dziś był troche ciężki dzień ale początki często są trudne. Irlandia piękna, przynajmniej z tego co narazie widziałam. Jutro mam wolny dzień więc zamierzam wybrać się do miasta. Punkt pierwszy? Punkt informacji turystycznej. Muszę zabrać jakieś przewodniki i zobaczyć co warto zwiedzić. Będę siedzieć i kminić o co chodzi, ze słownikiem. No ale chyba wyjdzie mi to na dobre jeśli chodzi o mój angielski :) A jeśli już o tym mowa to muszę sobie zrobić listę nowych słówek, dziś chciałam coś powiedzieć do dzieciaków i mi słów brakowało. Nie wiem, co mam zrobić ze świętami? Hostka mi powiedziała, że mogę jechać do domu ale jeśli chcę to mogę zostać, to nie jest problem. Zostać, zobaczyć jak wyglądają święta w Irlandii? Udało mi się umówić z dwiema dziewczynami na czwartek, jedna z nich to Polka. Cieszę się, może uda mi się z nimi umówić potem na jakieś zwiedzanie.

A teraz kilka rzeczy, które mnie zadziwiły od kiedy tu jestem (no aż 3 dni :):

1. Irladczycy chodzą po domu w butach.
2. Nie obierają ziemniaków ze skórki, czyszczą szczotką i wrzucają do gara.
3. Do obiadu, a także innych posiłków podają wodę....z kranu. Oczywiście piją także inne napoje, jednak jeśli chodzi o wodę to z kranu.

Aha, bym zapomniała. W środku nocy się przebudziłam bo poczułam, że mnie coś łaskocze po twarzy...a to kocur! Co za cwaniaczek! Popatrzał na mnie po czym wygodnie ułożył się na łóżku i poszedł spać. No cóż, jest uroczy to mu wolno :)

sobota, 1 września 2012

ciasteczkowy potwór :)

Jak miło gdy sobie pomyślę, że od października nie będę musiała zrywać się w weekendy na uczelnię. Jeszcze tylko zaliczyć egzamin we wrześniu i zapomnieć. Oczywiście ja już wczułam się w klimat i zamiast zakuwać do egzaminu... no właśnie, siedzę przy garach ( a raczej piekarniku) i w końcu mogę robić to co lubię a na co wcześniej nie miałam czasu ( teraz jeszcze też zbytnio go nie mam no ale... ). Dobra, od jutra zabieram się do nauki ! ( tu tu srutu ... )

 Tymczasem się pochwalę, co prawda przed samą sobą bo prawie nikt tu nie zagląda ale co mi tam :).

Babeczki tęczowe, hihi przepis wzięłam z : http://www.domowe-wypieki.pl/przepisy-muffinki-i-babeczki/179-przepis-na-kolorowe-muffinki , poniżej zdjęcia moich babeczek :)

 Trochę zabawy z tym jest ale jak ktoś lubi to czemu nie :)

Kolory super, mój palce oczywiście spotkał się z barwnikiem, a jakże.

:)

środek po upieczeniu.










Muszę się przyznać, że te kolorowe zrobiłam z myślą o moich chrześniaku bo miał wczoraj urodziny, które dziś były odprawiane. Jego reakcja hmm, nie powiem zaskoczyła mnie. Brzmiało to mniej więcej "Fuj! one są kolorowe! " (ehh dzieci i ich bezpośredniość). Jak już przekonał się, że kolory nie gryzą to zjadł, ogólnjie to babeczki się rozeszły ( dobre były to się rozeszły :D ) :).

Tutaj drugie babeczki (w towarzystwie kolorowej), z batoników bounty i z malinami, jak dla mnie pycha :)
Przepis : http://www.domowe-wypieki.pl/przepisy-muffinki-i-babeczki/170-przepis-na-muffinki-z-batonikami-bounty-i-malinami






Jak już się chwalę to wrzucę jeszcze moją pierwszą szarlotkę, tydzień temu robiłam ale nie było kiedy notki napisać.



I tak mi mija weekend, a na starość to sobie kota kupię bo w kuchni przy garach to ja swojej drugiej połówki nie znajdę :)

sobota, 25 sierpnia 2012

Chyba nic z tego nie będzie....

Niestety ale się nie udało. Szukam teraz rodzinki w Europie, może znajdę jakąś rodzinkę pół-polską. To by mi ułatwiło sprawę, jakby udało mi się pojechać na 6 miesięcy to język bym podszkoliła, nowe referencje bym miała żeby wrzucić na aplikację. Trudno, jak nie teraz to potem. Nie odpuszczę sobie.


czwartek, 9 sierpnia 2012

Jak mi się marzy iść sobie spacerkiem na plażę, położyć się wygodnie na ręczniku i wsłuchać się w szum morza....ehh a w rzeczywistości trzeba latać ze ścierą i sprzątać po remoncie. Plus tego taki, że pokój wygląda fajnie. Jeszcze 3 dni i do pracy. Koniec lenistwa. I nic więcej już nie napiszę chociaż bym chciała ale się boję, że zapeszę i nic nie wyjdzie. Chociaż jak teraz przychodzi co do czego to mam mieszane uczucia, że może jednak to nie jest dobry pomysł?


czwartek, 2 sierpnia 2012

Wszystko co dobre....

No i niestety, ale wczoraj powrót do kraju. Szkoda, nawet bardzo szkoda. Było super, piaszczysta plaża, bez kamieni i innych dziwactw. Na plażę blisko, do centrum także. W Grecji byłam drugi raz, pierwszy raz 7 lat temu, teraz podobało mi się o wiele bardziej. Najbardziej wycieczka na wyspę Skiathos, super rejs i zabawa na statku. Widoki przecudowne, sama wyspa także. Te białe domki z niebieskimi okiennicami są urocze :).

Wyspa Skiathos





Wycieczka do Aten także udana. Chociaż upał był okropny, co innego pluskać się w morzu w taki skwar a co innego zwiedzać, ale dało się przeżyć. Chciałbym jeszcze zwiedzić Saloniki, pojechać na górę Olimp bo nie byłam, chociaż wiele osób twierdzi, że wycieczka na Olimp jest nudna i nic tam ciekawego nie ma. Szkoda, że ceny tych wycieczek takie wysokie, być może jeszcze kiedyś uda się odwiedzić Grecję. Wątpię  bo jak będzie okazja za rok gdzieś pojechać to marzy mi się Egipt lub Włochy :). No ale nigdy nic nie wiadomo, nie spodziewałam się, że uda mi się jechać do Grecji drugi raz..

Akropol

Z Ameryki cisza. Nie wiem co mam ze sobą zrobić,chcę coś zmienić, nie chcę robić tego co robię teraz. Nie wiem czy mam jeszcze czekać czy szukać czegoś w Europie. Weszłam dziś na stronkę au pair world, trochę tych ogłoszeń jest. Z drugiej strony boję się  tak jechać, jakbym jechała przez agencję czułabym się bezpieczniej.

Dziś niespodziewany telefon, ciotka od strony ojca. Z nim to ja nigdy dobrego kontaktu nie miałam, przez ostatnie parę lat to nawet wcale. Ją za to wspominam dobrze, często nas zapraszała na wakacje, ferie itp. Chwilę z nią porozmawiałam, być może się spotkamy. Wieczorem drugi niespodziewany telefon, od babci ze strony ojca. Pytała się czy mogę jutro przyjść i się zgodziłam. Nie byłam tam tyle lat, że trochę się denerwuję. Szczerze to wolałabym żeby ojca (ojca? to dla mnie obcy człowiek...) tam nie było, nie mam ochoty się z nim widzieć.

A tak poza tym to wysłałam zdjęcia z Grecji do wywołania.162  fotki, super będę miała co robić. Ostatnio mam manię na punkcie oglądania, wyciągania z albumu i układania na nowo zdjęć. I tak sobie myślę.... będę miała teraz wolne weekendy, szkoła mi się skończyła a na magisterkę się póki co nie wybieram więc zapiszę się chyba na rosyjski :). Oglądałam już oferty szkół, jutro będę dzwonić i się pytać o lekcje indywidualne. To by mi bardziej odpowiedziało, ze względu na to, że pracuję na zmiany i nie chciałabym opuszczać zajęć. Na studiach miała rosyjski, bardzo mi się podobało ale ze względu na brak czasu nie mogłam poświęcić na naukę tyle czasu ile bym chciała. Praca fizyczna to jest masakra, przychodzę po pracy taka zmęczona, że na nic nie mam siły, a przez ostatnie 3 lata nie mogłam odpocząć nawet w weekendy bo były studia. Teraz to sobie odbiję :).


niedziela, 15 lipca 2012

Powoli zaczynam myśleć, że mi się nie uda. Od miesiąca ( przynajmniej tak mi się wydaje) nikt nie oglądał mojej aplikacji. Lekka załamka. Na początku super, na dzień dobry dwie rodziny przeglądały, nic że się nie odezwały. Cieszyłam się, że w ogóle ktoś był na moim koncie. Jeśli do połowy sierpnia nikt się nie odezwie to zacznę szukać czegoś w Europie. To nie to samo co Stany Zjednoczone ale będzie zmiana otoczenia a tego teraz chcę.
Tymczasem pakowanie i już  za tydzień o tej porze będę w drodze do Grecji :) Nie mogę się doczekać, w końcu gdzieś jadę na wakacje :)

Mam nadzieję, że kiedyś wkleję tutaj podobne, zrobione przeze mnie.

---------------------------------------

"Żaden dzień sie nie powtórzy,
Nie ma dwóch podobnych nocy,
Dwóch tych samych pocałunków,
Dwóch jednakich spojrzeń w oczy. "

sobota, 9 czerwca 2012

Świerklaniec

Mała wycieczka do parku w Świerklańcu udana. Co prawda pogoda mogłaby  być lepsza ale nie ma co narzekać. Tylko obsługa w kawiarni taka sobie (co jak co ale wydaje mi się, że jeśli pracuje się w takim miejscu to powinno się coś o nim wiedzieć). Obiecuję sobie, że dość już siedzenia w domu w wolne, gapienia się w telewizor lub komputer, jest tyle miejsc do zwiedzenia (pod nosem żeby było śmieszniej), że trzeba to wykorzystać. Jechać chociażby po to żeby pospacerować w deszczu :)

Park w Świerklańcu

I z niecierpliwością czekam na wiadomość od CC, że ktoś mnie zechce, paszport już się robi.