poniedziałek, 9 września 2013

To już dziś! miałam być w drodze...

  Właśnie teraz o tej porze miałam lecieć do NY. No właśnie, miałam. Zamiast tego siedzę w moim pokoju, przed komputerem i piszę.... A wszystko dlatego, że nie dostałam wizy. Ale może od początk.

  Dwa tygodnie temu miałam rozmowę o wizę. Stresowałam się przed tą rozmową, pomimo, że wszystkie dziewczyny piszą, że rozmowa trwa max 5 minut, zadają jakieś 4 pytania i otrzymuje się wizę to i tak czułam, że coś będzie nie tak. I miałam rację. No więc tak, moja rozmowa z konsulem trwała jakieś 10-15 minut. Cała po angielsku, z wyjątkiem dwóch zdań ze strony konsula, tj. " o widzę, że chce Pani jechać jako au pair" oraz "poproszę dokumenty". Potem mnie maglował te 15 minut, dwadzieścia razy pytał się mnie o wiek dzieci, jak się nazywają, kiedy będą chodzić do szkoły, co ja tam będę robić, ile będą miała wolnego. Po wszystkim wyszedł na chwilkę a jak wrócił to mi powiedział, że wizy nie dostanę. No a mnie zamurowało. Bo jak to? wszyscy dostają a ja nie? Co ja powiedziałam, takiego, że nie?
  Konsul stwierdził, że mam zmienić agencję oraz rodzinę. Powiedział mi też, że jeśli jadę w ramach takiej wymiany to moje obowiązki, oczywiście oprócz opieki nad dziećmi, powinny ograniczać się do dawania im przekąsek. Tak. Opiekuję się dziećmi jakieś 8/10 godzin na dzień i mam je żywić cały dzień przekąskami. lol
Ogólnie to stwierdził, że będą tam tylko pracować. Nie wiedziałam co miałam mu odpowiedzieć na tak śmieszny argument (mam na myśli te przekąski), powiedziałam mu, że nie jadę tam jako sprzątaczka, że jako opiekunka do dziećmi, jeszcze raz mu powiedziałam ile będę miała wolnego, co będę wtedy robić. Powiedziałam też, że wymieniam mejle z rodzinką oraz, że wiem co tam będę robić i nie będę tylko sprzątać. I co Konsul na to? On chce zobaczyć te rozmowy! Tak, moje prywatne rozmowy, on chce je poczytać i wtedy zadecyduje. Powiedział, że mam mu je wysłać, on zatrzyma mój paszport i że po przeczytaniu tych rozmów wyda decyzję.
  Jak wyszłam z tego Konsulatu to ryczałam całą drogę na dworzec autobusowy. Bo wiedziałam, że już tej wizy nie dostanę. I miałam rację. Potem sprawa ciągnęła się cały tydzień. Bo po wysłaniu moich mejli, stwierdził., że tej wizy mi nie da. Na podstawie tego, że rodzina napisała zdanie " Lubisz zwierzęta? Bo mamy koty, psa, kurczaki" wysunął wniosek, że ja będę się tymi zwierzętami zajmować. Tak, ja mu nawet nie mówiłam, że miałabym się zajmować nimi, w tych mejlach też nic nie było takiego. Tylko na podstawie tego, że oni mają zwierzęta, powiedział mi, że ja będę się nimi zajmować. Wróżbita Maciej normalnie.
  Następnie polska agencja napisała do tej z Hameryki. Oni przekazali informacje rodzince, rodzinka napisała list do Konsula. Z odwołaniem, napisali mu, dlaczego mnie wybrali, jakie warunki mi zapewniają itp. Wysłałam mu także umowę z agencją, umowę z rodzinką, list od rodzinki...i NIC. Powiedział mi, że dalej ma takie obawy jak wcześniej, że mam poszukać innej rodziny. Powiedział, że jedyny co może dla mnie zrobić to to, że nie odrzuca całkowicie mojego wniosku, że go zawiesza. Powiedział mi, że jak znajdę nową rodzinę, to mam tylko zadzwonić i się umówić na rozmowę, nie muszę drugi raz płacić. To wszystko było dwa tygodnie temu. Myślałam, że pojadę wtedy na tą rozmowę i będę to miała z głowy. Nie spodziewałam się, że będzie to trwało tydzień. Przez cały tydzień chodziłam zdenerwowana, nie wiedziałam na czym stoję, nie wiedziałam czy robić mój projekt, który wcześniej zaczęłam. 
  Drugi tydzień trwała wymiany mejli polskiej agencji z amerykańską, co teraz. Skończyło się na tym, że znowu mam aktywny profil i muszę szukać nowej rodziny. Tylko nie wiem, czy mam na to ochotę, siły. Profil mam aktywny od czterech dni, nikt się nie odezwał jeszcze. Jak mi otworzyli mój aupair room w lipcu to po pierwszym dniu miałam prematcha. Ogólnie to załamka. Cieszyłam się, że się udało, że pojadę, już się nastawiłam gdzie, do kogo. I NIC z tego nie wyszło.
  Nie wiem co o tym myśleć. Może tak miało być, może rzeczywiście bym się nie dogadała z tą rodziną? Nie wiem co teraz będzie. Obawiam się, że szukanie rodziny zajmie mi teraz bardzo dużo czasu, bo wątpię, że wybiorę pierwszą, która do mnie napisze. Ogólnie to mam tego trochę dość, na tą chwilę.


To może teraz coś milszego. W weekend wybrałam się do Krakowa. Było super, pomimo wszystko. Dobrze, że były osoby, z którymi spędziłam ten czas fajnie.