czwartek, 18 października 2012

Jak ten czas leci.....

Jestem w Irlandii już prawie trzy tygodnie. Zleciało mi to bardzo szybko ale gdzie tam do czerwca....Jak narazie jest dobrze, chociaż wiadomo wszystko ma swoje plusy jak i minusy. Minusem na pewno jest to, że mieszkam na farmie i do miasta mam prawie 1,20 h na piechotę. Mogę iść na autobus z tym, że do najbliższego przystanku mam jakieś 30-40 minut piechotą, potem jeszcze trzeba jechać autobusem. Dlatego z reguły idę już całą drogę na nogach. Plusem jest na pewno to, że hości są bardzo pomocni, mogę się zapytać o co chcę,jak potrzebuję to mnie przywożą z miasta.

W byciu au pair najbardziej podoba mi się to, że mogę zwiedzać nowe miejsca, poznawać nowych ludzi. Póki co udało mi się pojechać na wycieczkę do Dingle a także do Cobh, muzem Titanica. Widoki w Dingle piękne! W życiu nie pomyślałabym, że Irlandia może być aż tak piękna. Dużo, bardzo dużo zieleni. Sama droga do miasta może być przyjemna mając takie widoki przed sobą. A właśnie! w niedzielę jak będę szła do miasta zrobię parę zdjęć i tu wrzucę. Teraz pare zdjęć z wycieczki do Cobh :)

Muzeum Titanica




Cobh
oraz z Dingle....






Jeśli chodzi o dzieci ....jak to z dziećmi. Pierwszy tydzień był okropny pod tym względem. Mała ciągle mi ryczała, dosłownie o byle co. Wystarczyło, że się na coś nie zgodziłam a ona od razu w ryk, ale nie na chwilę...oj nie! To mogła trwać bardzo długo, zazwyczaj aż nie wypatrzyła ojca czy mamy i do nich nie poleciała z płaczem. Pierwszy raz widziałam takie spazmy u dziecka, dziwne tym bardziej dla mnie dlatego, że nie płakała dlatego, że stało się coś strasznego ale o byle co. Po pierwszym tygodniu, gdy mała znowu ryczała (już nie pamiętam o co...) hostka się wkurzyła, gdy jej powiedziała, że ryczy o byle co. Powiedziała, że oczekuje poprawy i że jak była ich poprzednia au pair nie mieli takich problemów (kur wa, no! ). Dlaczego, sobie pomyślałam? Może dlatego, że ja nie pozwalam jej na wszystko bo uważam że jako dwulatka nie musi mieć wszystkiego co chce i nie wszystko się kręci wokół niej? Dalej tak uważam ale ja nie przyjechałam tutaj kogoś wychowywać ale opiekować się. Dlatego teraz robią tak jak hostka, czyli na większość rzeczy co chce to jej pozwalam. I wiecie co? Po trzech tygodniach widziałam już tyle sytuacji, że wiem że to nie jest moja wina jeśli chodzi o zachowanie małej. Bo potrafi tak się zachować w stosunku do mamy czy taty. Może przechodzi teraz taki okres, że ciągle się buntuje? Nie wiem, ale jest troszkę lepiej niż na początku. Teraz sama chce się ze mną bawić itp. co dla mnie jest miłym zaskoczeniem. Zoabczymy jak to będzie dalej....

poniedziałek, 1 października 2012

zielono mi :)

No więc, pierwszy dzień tradycyjnie. Czyli miałam ochotę się spakować i wracać do domu. Teraz jest już dobrze, mam nadzieję, że wszystko będzie ok. Dziś był troche ciężki dzień ale początki często są trudne. Irlandia piękna, przynajmniej z tego co narazie widziałam. Jutro mam wolny dzień więc zamierzam wybrać się do miasta. Punkt pierwszy? Punkt informacji turystycznej. Muszę zabrać jakieś przewodniki i zobaczyć co warto zwiedzić. Będę siedzieć i kminić o co chodzi, ze słownikiem. No ale chyba wyjdzie mi to na dobre jeśli chodzi o mój angielski :) A jeśli już o tym mowa to muszę sobie zrobić listę nowych słówek, dziś chciałam coś powiedzieć do dzieciaków i mi słów brakowało. Nie wiem, co mam zrobić ze świętami? Hostka mi powiedziała, że mogę jechać do domu ale jeśli chcę to mogę zostać, to nie jest problem. Zostać, zobaczyć jak wyglądają święta w Irlandii? Udało mi się umówić z dwiema dziewczynami na czwartek, jedna z nich to Polka. Cieszę się, może uda mi się z nimi umówić potem na jakieś zwiedzanie.

A teraz kilka rzeczy, które mnie zadziwiły od kiedy tu jestem (no aż 3 dni :):

1. Irladczycy chodzą po domu w butach.
2. Nie obierają ziemniaków ze skórki, czyszczą szczotką i wrzucają do gara.
3. Do obiadu, a także innych posiłków podają wodę....z kranu. Oczywiście piją także inne napoje, jednak jeśli chodzi o wodę to z kranu.

Aha, bym zapomniała. W środku nocy się przebudziłam bo poczułam, że mnie coś łaskocze po twarzy...a to kocur! Co za cwaniaczek! Popatrzał na mnie po czym wygodnie ułożył się na łóżku i poszedł spać. No cóż, jest uroczy to mu wolno :)