czwartek, 28 lutego 2013

5!

Właśnie mija 5 miesiąc mojego pobytu w Irlandii :) Nie żałuję, że rzuciłam moją poprzednią pracę, spakowałam się i przyjechałam ale też nie mogę powiedzieć, że nie mogę się doczekać aż wrócę do domu. Nawet już kupiłam bilet na 25 czerwca. To już tylko 3 miesiące....no dobra, prawie 4. Tylko, że jak zacznie się ten ostatni miesiąc to wiem, że jedną nogą będę już w domu, do wszystkiego będę podchodziła bardziej na luzie, nie będę się przejmowała fochami małych bo będę  myślała " jeszcze TYLKO cztery tygodnie".

w ostatnią sobotę Lily May miała urodziny, ma już 3 latka :) Urodziny były odprawiane w niedzielę, całą sobotę spędziłam z nimi sama. Czasem naprawdę nie wiem co mam z nimi robić, próbuję wielu rzeczy, staram się wymyślać coś innego, nowego. Czasem działa a czasem zainteresują się na 10 minut i koniec. W sumie to nie ma co się dziwić, mają w końcu tylko 2 i 3 latka. Wydaje mi się, że jak dzieci są starsze to z jednej strony jest trochę łatwiej, mają już swoje ulubione zajęcia, rzeczy które lubią robić i zajmują dużo czasu. Może źle myślę, może się przekonam sama jak to jest jeśli mi się uda wyjechać do USA? No ale wracają do soboty...kupiłam Lily May na urodziny grę, ciasteczkową grę. Mniejsza o to jak się w nią gra ale był tam też przepis na babeczki więc jak w sobotę gra już się Lily May znudziła i przypadkiem spojrzałam na ten przepis to uznałam, że czemu nie? Piec lubi, przepis prosty jak drut więc wzięłyśmy się do roboty :) No i o to efekt naszej ciężkiej pracy :)


Jedyny minus to taki, że przepis jest na 12 babeczek. Ja uznałam, że na 12 normalnej wielkości ale podczas nakładania ciasta zorientowałam się, że chyba na 12 takich małych. No cóż, urosnąć urosły, smaczne były :) Nawet hostce się podobały, mówiła, że na urodzinach dzieciaki się zajadały. Ale mnie najbardziej cieszy to, że mała była ucieszona i jej teksty jak hości wrócili wieczorem a ona opowiadała co robiła .." mami,mami bo te babeczki to są z żelkami! i ze smarties! i czekoladą! " "mami bo my już zjadłyśmy po jednej, jedna jest w moim brzuchu, jedna w brzuchu Rose i jedna w brzuchu Karoliny! Jak chcesz to też możesz jedną zjeść po obiedzie! " :D:D No tak, jak się ciągle wpaja dziecku, że słodycze to tylko po obiedzie to nic dziwnego, że się potem takie teksty słyszy :)

W poniedziałek pogoda była wręcz wiosenna :) Słońce, cieplutko....hostka podrzuciła nas do centrum, poszłam z małymi na mały spacer i na plac zabaw. Jak dla mnie świetnie, małe mają frajdę, czas fajnie leci.

Wygląda jak aniołek. Z charakteru to mały diabełek :)



Dziś przed angielskim poszłam po kartkę na Dzień Matki. W Polsce to dopiero w maju ale tutaj Dzień Matki obchodzą w marcu. Kupiłam już więc, żeby nie mieć problemu potem, nie chcę wysyłać kartki z polskiego sklepu, z polskimi napisami. Skoro jestem w Irlandii ma być po angielsku ! :) Kupiłam też kartki na Wielkanoc, oczywiście już wypisane. Oczywiście miesiąc przed świętami, tak samo zrobiłam przed Świętami Bożego Narodzenia :) Po prostu lubię wypisywać kartki, pisać listy, tylko że teraz to już nie ma do kogo, wiadomo e-mail, sms-y...ehhh.


To co mi się tutaj podoba to promocje :) Jak na przykład taka, że za 1,5 euro kupiłam 4 kartki wielkanocne. I nie byle jakie, kolorowe, z życzeniami i każdą z żółtą kopertą :)

A taka kartkę kupiłam na Dzień Matki :)


Będąc w sklepie za 1,5 euro kupiłam już sobie foremki na babeczki. Jak dla mnie super, że tutaj jest taki duży wybór tego, pamiętam, że jak u mnie szukałam foremek to było ciężko. Sprawdzałam wtedy w dwóch realach i kauflandzie. W obydwóch realach był jedne wzór, średnio ciekawy. W kauflandzie były, chyba tylko dlatego, że był to okres Euro (ko ko Euro.... lol ) i mieli wiele dupereli na Euro, nawet foremki na bebeczki, oczywiście we wzorki specjalnie na Euro. Tak normalnie to ich nie było wcale. Nie wiem, może w większych sklepach typu Ikea itp. jest większy wybór, nie sprawdzałam. Będąc tutaj i patrząc w sklepach na to wszystko to nie mogę się oprzeć i muszę sobie kupić :)


Takie sobie kupiłam dziś. Widziałam jeszcze inne, które oczywiście zamierzam nabyć :) Nie wiem jak zabiorę się z tym wszystkim do domu, oprócz tych kupiłam już silikonowe serduszka, dwie ksiażki o pieczeniu babeczek. Chyba nie powinnam chodzić już do TKmax-a bo jak widzę tam te książki z przepisami to mnie trzęsie :P
Jak już piszę o pieczeniu to może coś o gotowaniu? Dziś gdy hostka gotowała obiad to małe ryczały, były marudne itp. No więc hostka stwierdziła, że to dlatego iż są przyzwyczajone do tego, że całą uwagę się im poświęca i jak ona się nimi zajmuje to nie może i gotować i się z nimi bawić...No tak, zrozumiałe. Powiedziała też, że muszą się przyzwyczaić do tego, że będą się czasem bawić same, przecież jak się urodzi trzecie dziecko to już nie będzie się im poświęcać całej uwagi jak wcześniej. No i ja to rozumiem, tylko z drugiej strony, od początku jak tu jestem to nie wymagała ode mnie gotowania, jakieś drobne prace domowe to wykonywałam głównie wtedy gdy mała spała i hostka gdzieś wychodziła biorąc ze sobą LM i ja nie miałam nic do roboty... więc w sumie nic dziwnego, że małe są przyzwyczajone do tego, że ciągle ktoś się z nimi bawi. Bądź co bądź, powiedziałam, że ja mogę gotować, stanęło więc na tym, że jak urodzi się trzecie dziecko będę np. 2 razy w tygodniu robić obiad. Jak dla mnie ok bo ten czas zanim położy się dzieciaki do łóżek jest najgorszy, ja jestem już znudzona po całym dniu, one są znudzone, marudne, zmęczone...No a tak będę musiały się czymś same zająć (albo ja coś im wymyślę :P ) a ja będę robić obiad.

niedziela, 10 lutego 2013

:)

 Weekend mogę zaliczyć do udanych :) W sobotę spotkałam się z Magdą, pokazała mi gdzie można kupić bardzo pyszną czekoladę. Bardzo, bardzo pyszną. Tak pyszną, że dziś po zakupach poszłam sama na tę czekoladę z zamiarem kupna średniej ale jakoś tak samo mi się powiedziało, że chcę dużą :)Dzięki Magda :)
pychotka
Postanowiłam, że dziś w końcu zrobię zdjęcia jak będę szła do miasta. Pamiętam, że jak pierwszy raz szłam to byłam pod dużym wrażeniem widoków jakie zastałam. Z czasem wszystko wydawało mi się już takie normalne, nie takie super jak na początku, chyba już się przyzwyczaiłam do tego za bardzo :). Wiadomo, że zdjęcia nie oddadzą tego co się widzi (przynajmniej moje :) ) ale wrzucę tutaj kilka.

kierunek Cork

wjazd na farmę :)

To zdjęcie bardzo mi się podoba, zrobię nowe w tym samym miejscu za jakiś miesiąc. Już dziś widziałam jak coś tam kwitło więc spodziewam się, że za jakiś czas będzie kolorowo :)




Zawsze jak przechodziłam koło tego pubu myślałam "muszę zrobić zdjęcie" więc w końcu zrobiłam. Nie wiem czemu ale bardzo mi się ten pub podoba, podobają mi się te czarne okiennice, zegar, który wisi na górze... tak po prostu :)
Heineken! To już przy centrum.
Widok na centrum Corku

Jest chociaż na co popatrzeć jak tak idę przez te 1,5 godziny...


W ogóle to znalazłam dziś aż 28 centów! Ale co jest zabawne to to, że nie wszystkie centy w jednym miejscu...na początku znalazłam 5, potem tak mniej więcej w środku drogi 20 a w centrum trzy 1-centówki :)

:)

I jeszcze jedna niespodzianka! Wróciłam po kąpieli do mojego pokoju i widzę, że coś nie tak...z szafą...otwarta coś za bardzo...i co ja paCZę? Tak! Pan Kot siedział sobie wygodnie w mojej szafie o odpoczywał :)

kochany jest :)





















wtorek, 5 lutego 2013

Znowu śnieg

W niedzielę byłam na baaardzo długim spacerze z Magdą. Wybrałyśmy się do Crosshaven. Jak wieczorem opowiadałam Hostowi gdzie byłyśmy to z przekonaniem stwierdził " to co, pewnie autobusem podjechałyście" :D I był szczerze zaskoczony jak powiedziałam, że nie, że to był spacer :) Nie powiem, zakwasy mam do teraz, dziwne biorąc pod uwagę jak daleko mam do miasta i często chodzę w jedną stronę pieszo :)

Powyżej ścieżka do Crosshaven. Bardzo podoba mi się to, że dużo ludzi biega tą ścieżką, spaceruje, można zobaczyć dużo rodzin z dziećmi na rowerach. Całkiem inny sposób na spędzenie niedzielnego popołudnia niż w Polsce ( czyt. w galerii handlowej).



Ogólnie to w Crosshaven  bardzo mi się spodobało, miejsce w którym mogłabym zamieszkać. Takie spokojnie, ciche :)

Ptaszek też się załapał na zdjęcie :)


Już wiem, że po powrocie do domu będzie mi najbardziej brakować tych widoków...wiem, że wszędzie można znaleźć miejsca warte odwiedzenia ale tu jest pięknie, wszędzie bardzo dużo zieleni, kwiaty rosną w styczniu, lutym no cały rok :) 

Dziś miałam w planach wybrać się do parku, poczytać sobie książkę na świeżym powietrzu...ale pogoda pokrzyżowało mi plany.....



Tak, znowu spadł śnieg! Nie wiem, prześladuj mnie czy co...Przy okazji widok z mojego okna :) Teraz natomiast nie pozostaje mi nic innego jak zabrać się za angielski, w czwartek test, który przekładam już kilka razy :) Dobrze, że J jest taki wyrozumiały :P Lubię chodzić do niego na angielski ale od ogromu tej gramatyki już mi się wszystko plącze :) Plusem jest to, że czasem są rzeczy, które już przerabiałam w Polsce ale co z tego jak w Polsce na jakiś temat miałam pół strony w podręczniku a on mi na ten sam temat daje kilka stron :)